Myśl o żmijach

Jest pięknie. Drzewa szumią. Dokoła zielone lasy, szczyty gór przytulone do chmur. Słońce. Jestem teraz w małym, drewnianym domku na zboczu, przy drodze prowadzącej gdzieś poza kraniec świata. W zasięgu wzroku porozrzucane siedziska ludzkie, tych, których pociąga życie surowe i proste u podnóża  gór.

Jest trochę tak, jakbym trafiła do fikcyjnej opowieści. Świadomość, że w lesie spotkać można niedźwiedzia albo rysia wydaje się nierealna, ta groza wydaje się nierealna. A jednak wędrując na szczyt, wchodzi się w rzeczywistość dziką i majestatyczną. My, ludzie z centrum wszechświata, z technologicznego szumu, z betonowo-szklanych miejsc, drżymy na myśl o żmijach czających się gdzieś pod krzakami malin. Rozglądamy się niepewnie za każdym poruszeniem traw. Wszędzie wypatrujemy zagrożenia. Jesteśmy pełni strachu przywiezionego z naszej codzienności, zmartwień o wczoraj i jutro, lęku przed czernią nocy. Jesteśmy głusi i ślepi.

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii W drodze. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *