Jest tak dobrze. Tak doskonale. Gdy głaszczę psa leżącego tuż obok mnie na tarasie. Jego sierść jest cudowna w dotyku, gładka, delikatna, puszysta. Opuszkami palców czuję tę miękkość. Widzę ją pod zamkniętymi oczami. Jest noc.
Na stole cicho płonące świeczki. Na wyciągnięcie ręki, na odległość uśmiechu – mój mąż, kochany i wyjątkowy. Jego obecność jest jak ciepła kołdra, gdy doskwiera chłód. Pijemy wino w pięknych, błękitnych kieliszkach. Gdzieś w domu krząta się Łucja. Nad nami latają nietoperze.
Wcześniej, przed zapadnięciem zmroku, fruwały jaskółki. W drzewach dookoła rozbrzmiewał śpiew ptaków. Komary dźwięczały, szukając świeżej krwi. Broniliśmy się przed nimi sprayem o nieciekawym zapachu.
Nietoperze latają bardzo szybko i nisko, polując na komary. Gdy zapada noc, nastaje milczenie. Ptaki cichną. Komary zasypiają. Budzą się gwiazdy. Nietoperze bezszelestnie przecinają przestrzeń. Nie mogę nadążyć za nimi wzrokiem.
Jest w tej chwili pełnia. Harmonia absolutnego spokoju. Mój umysł nie pragnie niczego i do niczego nie dąży. Lęk jest tylko nieuchwytnym wspomnieniem. Wypełnia mnie czułość dla siebie, innych, całego świata.
Pies śpi wtulony w moje dłonie.
„Lęk jest tylko nieuchwytnym wspomnieniem” – jak trafne określenie. Są takie chwile wytchnienia, że nie pamiętamy w nich o bólu, lęku. Szkoda tylko, że gdy ten lęk i ból przychodzi tak łatwo zapominamy, że znowu radość i beztroska w naszym życiu zagości. Piękny tekst:)