Ferie

Ferie.

Wyjazd zaplanowałam szybko, raczej instynktownie, z myślą o sobie – dopiero potem o dzieciach.

Jak zawsze, podczas pakowania, przyszło zniecierpliwienie, rozdrażnienie i zniechęcenie. Myśl, żeby wszystko odwołać, skulić się w ulubionym fotelu i udawać, że jest się niewidzialnym. Taki sobie syndrom ucieczki.

Ostatnie miesiące były pełne pracy i licznych zadań. Aż do przemęczenia. Dalekie, długie, nużące dojazdy komunikacją miejską i podmiejską; dziecięce treningi i pasje; edukacja domowa; kursy dla maturzystów; zajęcia teatralne dla dzieci; do tego jeszcze dom, zakupy, gotowanie, etc.  No i książka. Pisanie i cały proces wydawniczy. Dużo. Bardzo dużo dla kobiety, która dzień w dzień boryka się z chorobliwym zmęczeniem i brakiem czasu.

A więc przyszły ferie. Czas bez dojazdów do pracy, bez lekcji, bez kursów i zajęć,  bez treningów. Czas leniwy i dobry. Czas z uśmiechem.

Wybrałam Kraków, który lubię – mimo smogu, kurzu i turystycznych tłumów. Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżam, lubię to miasto inaczej. Tym razem – poetycko i estetycznie. Uświadomiłam sobie, jadąc dziś do Krakowa, że podróżuję w poszukiwaniu piękna i że Kraków właśnie z pięknem mi się kojarzy. Zawsze.

Trochę mnie to miasto rozczula, bardzo mnie zachwyca, ogromnie uszczęśliwia. Teraz, gdy leżę w ślicznym pokoju z zielonymi tulipanami, w starej, pachnącej przeszłością kamienicy, ten zachwyt i szczęście po prostu są. Jak starzy, dobrzy przyjaciele, do których wpada się bez zapowiedzi. Opowiada mi Kraków piękne, mądre historie. Prowadzi uroczymi drogami. Pokazuje zakątki świata, małe, cudowne i wspaniałe.

Dobrze tu być. Dobrze patrzeć z balkonu trzeciego piętra kamienicy na czerwony budynek uniwersytetu, na Wawel górujący ponad ulicami. Ani deszcz nam nie straszny, ani chłód. Dzieci podekscytowane wyjazdem obserwują życie, maszerują dzielnie wąskimi uliczkami, zwiedzają, dźwigają plecaki. Wieczorem zasypiają zmęczone pod szaro-białą pościelą, niepewne, czy to dziś rano wysiadły z pociągu w magicznym mieście Kraków, czy może są tu już od wielu dni?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii W drodze. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *