Bułhakow fascynuje już swoją własną biografią, w której na pierwszy plan wysuwają się wielkie, historyczne, fatalne siły determinujące życie człowieka. Urodzony w 1891 roku w rodzinie rosyjskich inteligentów do końca życia będzie niósł w sobie archetyp „fraka”- jak fenomenalnie mówił Andrzej Drawicz na antenie Polskiego Radia w audycji poświęconej prozie Bułhakowa. Tenże wspomniany frak, symbol formy i wysublimowanej kultury rzeczywiście uderza czytelnika w zestawieniu w prymitywizmem rozchełstanej, brudnej koszuli czy walonki proletariatu, nie mówiąc już o kaloszach i gumiakach. Nazwać Bułhakowa obrońcą etosu inteligenta byłoby może uproszczeniem. Bułhakow wymyka się jakoś jednoznacznym definicjom. Zaszufladkowany w nomenklaturze przygotowania do matury jako „mistrz groteski” traci znacznie ze swojego wizerunku rosyjskiego autora. Jasne, że groteska i pastisz – to wszystko prawda. Ja nazwałabym Bułhakowa pisarzem fantasy („Mistrz i Małgorzata”) oraz fantastyki („Psie serce). Jest w tej literaturze inteligentny żart, jest absurd, jest także groza, tajemnica i krwawy horror. Przede wszystkim jednak olbrzymia przestroga przed chęcią tworzenia nowego świata, nowego porządku, nowego człowieka. Kreacjonistyczne działania bohaterów przynoszą im zawsze zgubę. Zawsze zawodzą. Doktor Preobrażeński stworzy potwora. Mistrz zniszczy swoje życie. Początkowa wiara we własną moc twórczą szybko i boleśnie przeradza się w szaleństwo i zgryzotę, które dotykają nie tylko samego autora, ale przede wszystkim tych, którzy są mu najbliżsi, których chciałby ochronić i wreszcie – świat zewnętrzny. Mamy więc u Bułhakowa fenomelnane, przerażające studium aktu tworzenia: od egocentryzmu twórcy maskowanego chęcią zmieniania świata poprzez rozczarowanie stworzeniem, odrzucenie mocy twórczej, gorycz i szaleństwo, bezsilność aż do zwątpienia i pragnienia śmierci. Ale Bułhakow nie jest nihilistą. Rozprawia się brutalnie z kreacjonistyczną, romantyczną wizją twórcy. Pokazuje, jak niewyobrażalne skutki niesie ze sobą akt tworzenia, każdy akt tworzenia; jak nad skutkami tego sam autor nie potrafi zapanować; jak wielką, gigantyczną siłą obdarza autor własne dzieło. W „Psim sercu” Bułhakow otwarcie porówna dzieło stworzone przez autora do dziecka wydanego na świat przez matkę. Relacja twórcy i stworzenia jest więzią sakralną, macierzyńską, ojcowską – i żadne wypaczenia tego nie zmienią. To dlatego twórca musi popaść w szaleństwo, by móc zniszczyć dzieło. To dlatego twórca nie ma mocy ani siły porządkowania. Jednak ratunek przychodzi. Zawsze przychodzi z zewnątrz. Zawsze to będzia jakaś siła większa niż sam twórca, której on w akcie woli podporządkuje się, by ratować tych, których kocha. W gruncie rzeczy jest to optymistyczny akcent. Twórca i świat cały ocaleją.
-
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- Alicja M.M. - Nieokreśloność
- Małgorzata - Ściany
- Marcin Ojdana - Tworzę siebie
- cicha - nad zwłokami dni
- Fabian - nad zwłokami dni
Archiwa
- wrzesień 2023
- lipiec 2023
- marzec 2023
- styczeń 2023
- listopad 2022
- wrzesień 2022
- czerwiec 2022
- grudzień 2021
- listopad 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- maj 2019
- kwiecień 2019
- styczeń 2019
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- styczeń 2018
- listopad 2017
- październik 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
Kategorie
Meta