Granica

Nie umiem znaleźć granicy, linii demarkacyjnej pomiędzy tym, co można nazwać aspiracjami, a tym, co powszechnie określa się mianem chorej ambicji. Pytam żyjących, znajomych, przyjaciół, współpracowników – jak żyć? Zadaję to fundamentalne pytanie, z jękiem żałości i rezygnacji, choć przecież przeczuwam, jaka będzie odpowiedź. Pytam umarłych mistrzów, szukam w starych księgach choćby wskazówki, żeby rozwikłać tę egzystencjalną zagadkę.

Przeżywam dzień za dniem, gubiąc się w domysłach, szukając rozwiązania, złotego środka. Gdzie jest granica poświęcenia? Gdzie się zaczyna niezdrowe pragnienie sukcesu i społecznego aplauzu? Jak pogodzić tzw. obowiązki stanu z potrzebą działalności społecznej, naukowej, zawodowej? W jaki sposób realizować wezwania ośmiu błogosławieństw, jednocześnie dbając o rozwój swój i najbliższych? Jednym słowem: jak osiągnąć spokój, spełnienie i szczęście?

Co jakiś czas przeżywam chwile rozterek wewnętrznych, kryzysów, zniechęceń, szarpaniny wewnętrznej spowodowanej irracjonalną, niewytłumaczalną Koniecznością wypełnienia obowiązków zawodowych, rodzinnych, towarzyskich. Skąd się ta Konieczność bierze? Być może z wychowania, z zasad wpojonych przez rodziców, z tych imperatywów kategorycznych – nie posiadających żadnych wytłumaczeń archetypów postępowania. Może z Dekalogu przetworzonego na tysiące drobiazgowych zasad życia konstytuujących naszą codzienność. A może trzeba sięgnąć jeszcze dalej, do źródła pierworodnego grzechu i uznać tę wszędobylską Konieczność jako konsekwencję upadku pierwszych ludzi? Byłaby wtedy ona synonimem „trudu i potu czoła”, z jakimi człowiek ma borykać się aż do śmierci. Myślę często o tej Konieczności z lękiem, że nie sposób ją oswoić, a przez to – że nie sposób dotknąć granicy między zdrowymi potrzebami a tymi destrukcyjnymi. Łatwo dostrzec różnicę między nimi, gdy są spektakularne, biegunowe, potężne i jednoznaczne. Tak, tu nikt nie będzie miał wątpliwości: chciwość jest odrażająca, powiemy, a hojność – godna naśladowania. Ale trudno nam będzie wskazać moment, ten konkretny, jeden moment, w którym pragnienie zaspokojenia potrzeb swoich i swoich najbliższych zamienia się w  pęd i pogoń za mamoną. Granica jest niedostrzegalna, ale jestem przekonana, że musi być. Jak ją zobaczyć? Jak jej nie przeoczyć? Oto jest pytanie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Drobiazgi. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *