Szkoła przyszłości

W edukacji domowej obecna sytuacja w kraju niewiele zmieniła. To jeszcze jedna zaleta homeschoolingu. Oprócz odwołania egzaminów klasyfikacyjnych, które moje córki miały zdawać wcześniej, odczuwamy tylko brak możliwości wycieczek i edukacyjnych spacerów. Choć dostępność oferty online dla dzieci rekompensuje nam te niedogodności, a egzaminy i tak zdamy, czy to w marcu czy w czerwcu – nie ma znaczenia. Życie toczy się zatem stałym rytmem. Jest może bardziej slow, bo jazda konna odwołana, teatralne odwołane, a reszta odbywa się przez Skype. Samochód wciąż zatankowany. Kontakty ograniczone do minimum. Czasem tylko trzeba zrobić zakupy, ale staram się rzadko, za to w hurtowych ilościach. Na zapas. Mąż też przerzucił się na homeworking. Cała rodzina w domu. Wbrew temu, co piszą i mówią media, czuję się bezpiecznie ukryta w zaciszu własnego gniazda, z najbliższymi i ich drobnymi sprawami.

Bliska mi jest myśl, że koronawirus okazał się dla ludzkości sprzymierzeńcem. Społeczeństwa krajów szybko rozwijających się dotarły do momentu, w którym tylko radykalna sytuacja mogłaby je zatrzymać i skłonić do refleksji nad własnym funkcjonowaniem.

Z racji zawodu ze szczególnym zainteresowaniem śledzę doniesienia na temat polskich szkół w czasie zarazy. W obecnej sytuacji widzę olbrzymi potencjał dla gruntownych zmian w procesie edukacji dzieci i młodzieży. Doświadczenie kwarantanny warto potraktować jako preludium do szkoły przyszłości. W refleksji na temat współczesnego świata, medycyny i Kościoła nie może zabraknąć debaty nad szkolnictwem. Wszyscy odczuwamy, że szkoła, którą znamy z XX wieku, nie przystaje do wyzwań wieku XXI. Nie wystarczy zmieniać tego systemu, który znamy. Stoimy przed zadaniem wymyślenia szkoły na nowo, a doświadczenia i metody homeschoolingu mogą być w tym wymyślaniu źródłem inspiracji.

Przymusowe przeniesienie edukacji do domów pokazało nam jako społeczeństwu realne problemy współczesnej szkoły. Dzieci i młodzież nie potrafią uczyć się samodzielnie. Mało tego, w ogóle nie przejawiają poczucia odpowiedzialności za własny proces nauczania. Nauczyciele z kolei próbują przenieść znany im sposób edukacji szkolnej do internetu, skupiając się na realizacji programów nauczania, kart pracy i testów. Efektem jest zarzucenie uczniów materiałem encyklopedycznego zasobu wiedzy do tzw. pracy samodzielnej lub domowej. Rodzicom także trudno odnaleźć się w szkolnej kwarantannie. Zmuszeni nagle do przejęcia odpowiedzialności za dzieci w wieku szkolnym i ich zajęcia, czują wewnętrzny sprzeciw i niezgodę. Często nie potrafią pogodzić własnej pracy zdalnej z nauką online przez dziecko. Dodać należy jeszcze kłopoty z zaopatrzeniem żywnościowym, konieczność wykarmienia całej rodziny oraz problemy techniczne – bo dzieci w wieku szkolnym (o! dziwo) nie umieją obsługiwać narzędzi do lekcji przez internet. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Poziom społecznego stresu i frustracji rośnie. Rodzice jawnie i publicznie krytykują nauczycieli i dyrektorów szkół. Nauczyciele narzekają na brak zrozumienia i współpracy ze strony rodziców uczniów. Właściwie wygląda na to, że nic się nie zmieniło. Szkoła i panujące w niej relacje przeniosły się tylko do sieci. Szkoda.

Brakuje mi gdzieś w tych publicznych żalach na fb i forach realistycznego spojrzenia na potencjał zmian, z jakim mamy obecnie do czynienia. Edukacja wreszcie może być nowoczesna! Wreszcie uczniowie mogą uczyć się w przestrzeni domowej, na kanapie, wyjęci z ciasnych, nieprzyjemnych i brudnych ławek, z sal szkolnych jak sale fabryczne. Wreszcie mają możliwość wykorzystywania w praktyce technologii komputerowych, a nie tylko uczenia się o nich. Wreszcie mogą zostać włączeni w proces decyzyjny dotyczący ich samych. Mogą w praktyce i poprzez własne doświadczenie uczyć się, czym jest poczucie sprawczości i kontroli nad sobą. Bardzo żałuję, że tylko nieliczni nauczyciele i nieliczni rodzice dostrzegli te możliwości. Oczywiście, że zmiany te nie są łatwe i nie zadzieją się ot, tak po prostu. Do tego potrzeba wspólnej pracy. A wszyscy się tej pracy boją: i nauczyciele i rodzice i uczniowie, bo nie wiedzą, do czego ich doprowadzi, przed jakimi zmianami przyjdzie im stanąć. To dlatego chyba tyle narzekania wokół kwestii szkolnictwa.

Rzeczywiście umiemy narzekać i wylewać na siebie nawzajem obelgi i oskarżenia. Tymczasem szkoła przyszłości nie stanie się nagle w wyniku magicznego pstryknięcia palcami ministra edukacji. Szkoła przyszłości zaczyna się dzisiaj, teraz – w obliczu światowej epidemii choroby, o której do niedawna nikt jeszcze nie słyszał. Szkoła przyszłości zaczyna się od dostrzeżenia potencjału. To, co z nim zrobimy, jak go wykorzystamy i rozwiniemy, zależy od nas wszystkich: rodziców, nauczycieli, uczniów i polityków. Warto mieć to na uwadze, gdy kwarantanna wreszcie się skończy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Edukacja domowa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Szkoła przyszłości

  1. Agata pisze:

    Często wracam myślami do Pani wpisu, w którym wspomniała Pani, że edukacja domowa nie jest dla każdego. Myślę, że ta sytuacja obu stronom dobrze to pokazuje. Byłoby jednak fantastycznie, gdyby obecny kryzys wykorzystać jako szansę i potencjał do zmiany, czerpiąc z tego, co najcenniejsze w homeschoolingu. Tyle, że obawiam się, że pozostanie to w sferze marzeń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *