Mamo, jutro śpij sobie bardzo długo, dobra? – powiedziała wieczorem Gabrysia, uśmiechając się figlarnie. Szybko zasłoniła buzię rękami, żeby przypadkiem nie wygadać tajemniczych planów.
W nocy padał deszcz. Przez otwarte okno wpadał świergot ptaków i zapach mokrej trawy. Krople bębniące o dach, okna, szosę opowiadały jakieś niezwykłe, niecodzienne, tkliwe historie. Spałam niespokojnie, licząc zmartwienia i troski.
Zbudziły mnie odgłosy porannej krzątaniny. Stukanie talerzy i sztućców, rozmowy, śmiech i przekomarzanie, wreszcie szuranie butów i trzaśnięcie drzwi – Łucja wyszła na zbiórkę.
Najpierw na górę wdrapał się Piotr. Ze smutnymi oczami i zmęczonym głosem. Aż chciało się go mocno przytulić i wycałować.
Potem przyszła radosna Gabrysia. Szczęśliwa. Na drewnianej tacy w serduszka przyniosła śniadanie: bułki, camembert i wodę z truskawkami. Podoba ci się? Podoba? Sama przygotowałam! Podskakiwała zadowolona wokół łóżka. Szczęśliwego dnia mamy! Rzuciła mi się na szyję, tuląc mnie z całych swych ośmioletnich sił.
Gabrysia podarowała mi książkę. Wykonała ją własnoręcznie. Książka zawiera spis treści, rozdziały i dedykację. Każda strona to inny obrazek narysowany ołówkiem. Pełno tu smukłych kobiecych postaci w roli pór roku, pięknych zwierząt (psy, konie, koty, wielbłądy, kangury, wiewiórki) i scen z życia wziętych. Obejrzałam książkę dokładnie, strona po stronie, uważnie słuchając Gabrysinych wyjaśnień.
W brązowym fotelu w salonie słuchałam Starego Dobrego Małżeństwa, popijając herbatę z ulubionego kubka. Gabrysia malowała mój portret. Pozowałam. Deszcz padał nieustannie. Smażyły się truskawki na dżem. Pachniało ciasto z rabarbarem i rabarbarowy kompot.
Dom mnie rozpieszczał zapachami.
Ten tekst jest smaczny jak porcja ciasta z rabarbarem, dziękuję!
Dziękuję! Ciasto było wyjątkowo dobre:-)